Klatki na sekundę

Olla

Azur i Asmar / Azur et Asmar
2006, Francja, Belgia, Hiszpania, Włochy
scenariusz i reżyseria: Michel Ocelot
muzyka: Gabriel Yared
scenografia: Daniel Cacoault

Azur i Asmar zostali wychowani przez jedną kobietę, ale tylko Asmar jest jej rodzonym synem. Odróżnić chłopców bardzo prosto, ponieważ jeden charakteryzuje się aryjską urodą blondyna o jasnoniebieskich oczach, a drugi czarnowłosy i ciemnooki - urodą arabską. Obydwoje dorastają szczęśliwie, kochani przez matkę. Słuchają opowieści o zamorskim kraju, gdzie żyje piękna, lecz uwięziona królowa wróżek. Chłopcy kłócą się, który z nich uwolni królową. Właściwie klócą się i biją sporo, ale i żyć im bez siebie też trudno. Sielankę przerywa dostojny i bogaty ojciec Azura - wysyła małego na nauki do miasta. Dotychczasową opiekunkę wraz z jej synem wyrzuca i pozostawia jej własnemu losowi. Przygoda zaczyna się, kiedy po jakimś czasie wyedukowany Azur jako młodzieniec wyrusza za morze z mocnym postanowieniem uwolnienia królowej. Spotyka oczywiście różne przeszkody (np. za morzem panuje przesąd, że jasnoniebieskie oczy przynoszą pecha, dlatego nikt nie chce z nim rozmawiać), ale też kilka przyjaźnie nastawionych osób bez uprzedzeń, które mu pomogą w wędrówce.

Ocelot inspirował się tutaj sztuką Bliskiego Wschodu i europejskimi miniaturami (np. bardzo kolorowymi braćmi Limbourg od "Bardzo bogatych godzinek księcia De Berry"). Parał się też wcześniej animacją wycinankową a płaską, co nie pozostało bez wpływu na Azura i Asmara.

Do filmu zachęcił mnie plakat i baśniowa [link widoczny dla zalogowanych] (lubię jeździć kursorem po ekranie, te stworzenia tak ładnie latają). Poczułam się nieco oszukana, ponieważ plakat mówił mi, że obejrzę przepiękny dwuwymiarowy film przypominający pod względem wizualnym disneyowską "Śpiącą królewnę"; zobaczyłam nieszczególnie udany film 3D. Miałam większe oczekiwania. Całość dość jednostajna w tempie, wygląda czasem bardzo sztywno, sztucznie i technicznie, jak gra komputerowa, np. The Sims. Zwłaszcza postaci ruszają się nienaturalnie. Ogólnie wielkich wizualnych czarów nie uświadczyłam, ale całkiem ciekawe fragmenty da się wykroić i nawet na nie zapatrzeć.

Co do samej historii - nie będę dużo narzekać. Nie nazbyt trudny, ale i niegłupi film z przesłaniem o braterskim przywiązaniu, które pokonuje różnice rasowe, kulturowe i inne różnice.

martencja

Rzeczywiście, ładna ta strona - tylko dlaczego po japońsku:)? Ale fakt, że obrazki wyglądają trochę jak gra komputerowa...

M.

slawek123 · Wysłany: Śro 18:05, 14 Mar 2018 Temat postu:

Typowe obrazki jak z chińskich baśni regionalnych

co nie znaczy że mi się nie podoba wręcz przeciwnie

Poręczę że tak jest

slawek123 · Wysłany: Śro 18:05, 14 Mar 2018 Temat postu:

slawek123 · Wysłany: Śro 18:06, 14 Mar 2018 Temat postu:

:D :D :D

slawek123 · Wysłany: Czw 19:37, 15 Mar 2018 Temat postu:

hmmm ale ile mogę nad tym myśleć ?